Lekarz z Torunia: prawdopodobnie roznosimy zakażenie koronawirusem
Poniżej publikujemy list jednego z lekarzy szpitala miejskiego w Toruniu, opublikowany na łamach portalu Onet.pl w dniu dzisiejszym:
Piszę do Państwa, bo poziom absurdu, dezorganizacji, zaniedbań i zakłamania w naszym szpitalu przekracza już wszelkie granice. (...) Problem epidemiczny nie dotyczy tylko tego oddziału.
1. Zakażeni pracownicy oddziału hematologii od wielu dni kontaktowali się z większością ludzi pracujących w szpitalu, gdyż nie mieli pojęcia o szalejącym zakażeniu na ich oddziale. Wielu lekarzy z innych oddziałów konsultowało pacjentów na oddziale hematologii, narażając się na zakażenie. Testy na obecność koronawirusa miał jednak wykonany tylko cały personel i wszyscy pacjenci z oddziału hematologii oraz kilku pacjentów z innych oddziałów. W obecnej sytuacji nie jest możliwe, aby wirus nie rozprzestrzenił się na cały szpital, ale my o tym nie wiemy, bo nikt nie chce nam zrobić testów!
2. Dyrektor ds. lecznictwa w szpitalu w dniach 30-31 marca wizytował wszystkie oddziały, pouczając personel, aby nie używał maseczek ochronnych ani przyłbic w szpitalu, w szczególności na izbie przyjęć! Sami, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszymy, czekaliśmy na argumenty. I usłyszeliśmy takie: "maska przed niczym nie chroni", "personel niższy widzi, że chodzicie w maseczkach i przyłbicach i też żąda sprzętu ochronnego", "z ekonomicznego punktu widzenia jest to całkowicie nieuzasadnione". Nadmienię, że dyrektor jest lekarzem.
3. Na kilku oddziałach leżą pacjenci podejrzani o COVID-19 lub są lekarze i inny personel z bezpośredniego kontaktu z zakażonymi lekarzami z hematologii (dotyczy to kardiologii, urologii, chirurgii). Lekarze z tzw. kontaktu pracują bez przeszkód na oddziale z innymi lekarzami, pielęgniarkami, badają pacjentów.
4. Dział administracji i zarządzający szpitalem wykonują sobie testy, a lekarzom się testów nie pobiera!
5. Na wyżej wymienionych oddziałach kardiologii, urologii i chirurgii wymazy od pacjentów podejrzanych o COVID-19 oraz od kilkorga lekarzy i pielęgniarek leczących tych pacjentów zostały pobrane w dniu wczorajszym około godz. 8 (list od Czytelnika dostaliśmy w piątek – przyp. red.), wyjechały do badania w godzinach wieczornych do laboratorium w Bydgoszczy, na wyniki wciąż czekamy. 48 godzin oczekiwania, jak dobrze pójdzie. W tym czasie personel, od którego pobrano wymazy, swobodnie kontaktował się z innymi współpracownikami, a po zakończonej pracy miał nakaz pójścia do domu, mógł się swobodnie kontaktować z rodziną.
6. Oddział Kardiologii, w którym kilka osób z personelu oraz niektórzy pacjenci oczekują na wyniki wymazów, wcześniej wstrzymał wszystkie przyjęcia i wypisy. Dyrektor kazał jednak ponownie przyjmować pacjentów do oddziału, pomimo niewyjaśnionej sytuacji epidemiologicznej oddziału. Nawet nie potrafię tego skomentować.
7. Tydzień temu szpital otrzymał od Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy wytworzone przez nich przyłbice w ramach darowizny. Miały trafić na izbę przyjęć i kilka oddziałów. Dyrekcja szpitala w porozumieniu ze szpitalnym działem epidemiologii zabrała darowiznę, twierdząc, że personel nie może używać urządzeń bez atestów. (…) W tym samym czasie szpital nie zapewnił atestowanych środków ochrony osobistej. Na szczęście po kilku dniach poszli po rozum do głowy i udostępnili darowany sprzęt. Jednak kilku darczyńców wycofało swoje darowizny, wiedząc, jak są przez dyrekcję traktowane.
Niestety, gdybym miał przytoczyć wszystkie bolączki toczące nasz szpital i personel w nim pracujący, nie wystarczyłoby mi dnia na napisanie tego listu. Przede wszystkim boli nas fakt, że w sytuacji, gdzie wysoce prawdopodobne jest zakażenie znacznej części personelu, nie padło - pomimo naszych próśb - zalecenie zbadania każdego pracownika szpitala. W tym momencie prawdopodobnie roznosimy zakażenie w całym szpitalu, a co najgorsze, przynosimy to do własnych domów, sklepów. Pacjenci z innych oddziałów są swobodnie do nich przyjmowani i wypisywani, przyczyniając się do rozprzestrzeniania epidemii.
Powyższy list powinien też uświadomić społeczeństwu, skąd u nas tak niewielka ilość zakażonych w statystykach. Skala epidemii jest nieporównywalnie większa do oficjalnych danych. Widzimy to na własnym przykładzie.
Zaniepokojony lekarz Specjalistycznego Szpitala Miejskiego w Toruniu (dane osobowe do wiadomości redakcji Onet.pl)
źródło: Onet.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj